To není lezení, to bitka o život.” – wspinanie w czeskim piaskowcu to spore wyzwanie.Trudności wynikają z wymagającej asekuracji, a także z nietypowych formacji skalnych. Asekuracja polega na osadzaniu węzełków, taśm  oraz kości piaskowcowych (tak zwanych uforingów). Ponadto obowiązuje tutaj zakaz wędkowania oraz zakaz używania magnezji. Kolejnym problemem jest rozmieszczenie stałych punktów asekuracyjnych, które występują stosunkowo rzadko. Bywają wyciągi, na których pierwszym stałym punktem jest stanowisko zjazdowe. Wspinanie w piaskowcu to także sprawdzian umiejętności wspinaczkowych.  Ten, kto jest przyzwyczajony do zapinania na krawądkach może się czuć trochę zawiedziony. Drogi łatwiejsze prowadzą zazwyczaj wklęsłymi formacjami, takimi jak zacięcia, kominy, rysy i przerysy. Wspinacze nie zaznajomieni z  klinem pięta-palce raczej  nie będą się czuć tutaj jak ryba w wodzie. Brzmi jak dobra zabawa i niezłe wyzwanie? Nasi klubowicze przekonali się o tym na własnej skórze.

W ubiegły weekend odbył się klubowy wyjazd integracyjny połączony z warsztatami wspinania w czeskim piaskowcu, które przeprowadził dla nas Mikołaj Winiarski (legenda głosi, że to jego ulubiony rejon wspinaczkowy! ). Warsztaty rozpoczęliśmy w sobotę w rejonie Bišík od omówienia specyfiki wspinania w tym typie skały. Mikołaj zademonstrował użycie węzełków oraz kości piaskowcowych, a następnie uczestnicy wyjazdu mieli możliwość osadzenia kilku punktów asekuracyjnych pod czujnym okiem instruktora. Następnie pochyliliśmy się nad orientacją w terenie i wyszukiwaniem dróg. Należy przyznać, że nasz klubowicz Michał Kajca przyzwyczaił nas do pięknych przewodników z mnóstwem zdjęć i wrysowanymi przebiegami dróg. Aby odnaleźć się w czeskich piachach, trzeba się nieco bardziej wysilić. Nasi sąsiedzi nie zamieszczają zbyt wielu ilustracji w przewodnikach, a odnalezienie startu drogi z samego opisu nie jest banalne,  dlatego warto znać kilka podstawowych zwrotów w języku czeskim (między innymi kierunki świata). Udało nam się zdobyć kilka turni i wpisać się do książeczek szczytowych. Warto wspomnieć, że do czeskich specjalności należą także skoki między turniami. Większość z nas miała możliwość poczuć dreszczyk emocji temu towarzyszący skacząc z turni Trn na Růže

Klubowicze byli widoczni na wierzchołkach turni takich jak: Humambo, Kobra, Trn, Růže, Větrná, Velká bašta.

Bišík jest bardzo spokojnym rejonem i w porównaniu do Adršpach wspinanie tam jest bardzo kameralne, ponieważ z trudem można tutaj spotkać turystów. Turnie nie są aż tak wysokie, drogi nie aż takie poważne, więc wspinanie tam było idealnym wprowadzeniem przed poważniejszymi celami przewidzianymi na niedzielę.

Dzień zakończyliśmy wizytą w lokalnej gospodzie „ U Tosovaka”, gdzie nadrobilismy stracone kalorie i uzupełniliśmy płyny Kofolą oraz piwem. Bo przecież „ Jak pijes, tak lezes”.

Naszym celem na niedzielę miało być wspinanie w Adršpach. Jednak krótki, przelotny deszcz wymusił na nas szybką ewakuację. Warto wspomnieć, że wspinanie w mokrym piaskowcu (nie tylko w Czechach) jest zabronione i należy poczekać do momentu, aż skała będzie sucha. Część klubowiczów zdecydowała się na szybszy powrót do domu, a chwała pozostałym, którzy byli na tyle cierpliwi, że poczekali na upragnione słońce i po paru godzinach mogli wstawić się w drogę. Naszym klubowiczom udało się zdobyć turnię Hroche, Vztycena vez oraz Tri Obri.

Mamy nadzieję, że zdobyte doświadczenia podczas warsztatów przyczyni się do samodzielnego działania w piachach. Pogoda na weekend zapowiada się wspaniale! To z kim widzimy się w Czechach?

Marta i Kevin