Liga Boulderowa WKW sezon 2025. Edycja I: Fabryczna Boulder

Przez najbliższe dwa tygodnie zapraszamy wszystkich klubowiczów do udziału w pierwszej edycji Ligi Boulderowej WKW Sezon 2025. Tym razem bawimy się i łoimy na Fabryczna Boulder. Ta edycja naszej zabawy trwa od 5 do 18 stycznia.

Sposób rozegrania ligi
1. Zawody ligi polegają na zdobywaniu punktów za przechodzenie boulderów podczas trwania każdego etapu ligi.
2. Bouldery na ściankach będą oznaczone liczbą oznaczającą numer balda oraz logiem WKW.
3. Przejście boulderów nie oznaczonych logo WKW nie liczy się w punktacji ligi.
4. Na każdej edycji będzie znajdowało się około 20 oznaczonych baldów do zrobienia.
5. Punktacja wygląda następująco:
– skończenie balda ‘top’ 5 pkt
– skończenie balda w pierwszej próbie ‘flash’ 5+1=6 pkt
– bonus 2 pkt
6. Bonus będzie oznaczony na każdym baldzie w innym miejscu. Zaliczenie bonusa to kontrolowane
przytrzymanie oznaczonego chwytu.
7. Top znajduje się na najwyższym chwycie balda.
8. Skończenie balda polega na kontrolowanym utrzymaniu topu dwoma rękami.
9. Chwyty startowe baldów są oznaczone karteczką z logo WKW oraz karteczką ścianki oznaczającą
trudność w skali trudności danej ścianki.
10. Przejście balda odbywa się po chwytach jednego koloru. Kolor chwytów wyznaczają chwyty startowe.
Punktacja
1. Każda edycja ligi będzie miała osobny formularz punktacji.
2. Formularz każdy z uczestników wypełnia indywidualnie.
3. Link do formularza każdej edycji będzie podany w wydarzeniu na Facebooku lub kodzie QR na ściance
aktualnej edycji.
4. Wypełnione formularze należy wysłać maksymalnie do ostatniego dnia trwania danej edycji. Formularze wysłane po dacie zakończenia nie będą brane pod uwagę.

Zakończenie ligi oraz nagrody
1. Zakończenie ligi odbędzie się ostatniego dnia, ostatniej edycji ligi.
2. Wyłonienie najlepszych członków klubu będzie polegało na zsumowaniu punktów z każdej edycji ligi.
3. Nagrody będą przyznawane w kategorii damskiej i męskiej bez podziału na kategorie wiekowe.
4. Lista nagród będzie opublikowana w wydarzeniu.

Przypominamy!
Zachęcamy do dokumentowania swoich zmagań z ligowymi drogami i publikowanie ich na grupie „WKW – grupa społeczności klubowej”. Wśród wszystkich, którzy pochwalą się swoimi zdjęciami/filmikami ze wspinu, rozlosujemy specjalny upominek.

Liga Boulderowa WKW będzie liczyła sobie kilka etapów – każdy zostanie zorganizowany we współpracy z inną ścianą lub bulderownią we Wrocławiu. Wszystkim już teraz serdecznie dziękujemy za chęć działania z nami.

Pamiętajcie, że wzięcie udziału w Lidze jest równoznaczne z akceptacją jej regulaminu, który w całości zamieszczamy i zachęcamy do przeczytania go.

Regulamin Ligi Boulderowej 2025


Dwa dni intensywnych warsztatów drytool pod okiem niezastąpionego Jana Gałka

Nie obywa się bez przygód. Na dojeździe nawigacja wariuje i wyprowadza jedną grupę w pole (a w zasadzie na ulicę Saneczkową – nie polecamy. Szczególnie po opadach śniegu


Liga Boulderowa WKW Sezon 2025 zapowiedź

Już na początku nowego roku zapraszamy klubowiczów i klubowiczki do zimowego konkursu! Gdy za oknem pogoda barowa, gdy skała zmarznięta, pora na wojowników plastiku. Oblaki, krawądy, struktury. To i wiele więcej czeka na Was w Lidze Boulderowej. Szczegóły poniżej!
Konkurs „Liga Boulderowa WKW 2025” trwa od 5 stycznia 2025 r. do 16 kwietnia 2025 r.
Zasady konkursu:
  • Udział w Lidze brać mogą WYŁĄCZNIE aktywni członkowie Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego z opłaconymi składkami.
  • Podczas konkursu uczestnicy będą wspinać się po OZNACZONYCH LOGIEM WKW baldach na ściankach i bulderowniach we Wrocławiu
  • Regulamin: https://wkw.org.pl/…/regulamin-Ligi-Boulderowej-WKW…
  • Przejścia dodajemy przez klubowa stronę internetową: https://wkw.org.pl/
System zostanie uruchomiony 05.01.2025.
Dla najlepszych w dwóch kategoriach – kobiet i mężczyzn – przewidziane są nagrody niespodzianki.
Zapraszamy serdecznie do udziału! Zachęcamy do publikowania zdjęć i dzielenia się nimi na klubowych SM.
Koordynatorem wydarzenia jest Aleksander Parkitny.
Zespół WKW

Relacja z Rozpoczęcia Sezonu Zimowego WKW 2024/2025

29.11-1.12.2024 w Schronisku na Hali Szrenickiej odbyła się inauguracja sezonu zimowego WKW.

W tym roku program nasycony był aktywnościami, które nie pozwoliły naszym Klubowiczom odsapnąć nawet na krótką chwilę.

Wydarzenie rozpoczęliśmy w piątek w godzinach wieczornych prelekcją Martyny Krzywickiej pt. Lato za kołem podbiegunowym: Wspinanie na Lofotach – o specyfice wspinania w miejscu, gdzie wschód słońca spotyka się z zachodem. Kolejnym prelegentem był Paweł Hałdaś z prelekcją pt. „Wakacje w lodówce, nie poradnik zimowych celów – Droga “Zimne Wojny” na Alasce – Paweł opowiedział o przejściu wraz z Marcinem Tomaszewskim drogi “Zimne Wojny” (“Cold Wars”) na południowej ścianie Mooses Tooth na terenie Denali National Park, w stylu określanym przez nich jako Winter Big Wall (8.2-8.3.2024), za które we wrześniu 2024 r. otrzymali nagrodę TATERNIKA im. Jerzego Kukuczki w kategorii “Najlepsze przejście wielkościanowe”. Gratulacje, Paweł!

Po prelekcjach oficjalnie zamknęliśmy dzień pierwszy naszego zgromadzenia. Nieoficjalnie – kto był, ten wie ;P

Poniżej kilka głosów uczestników warsztatów, opisujących nasz weekendowy wyjazd i poszczególne aktywności

W sobotę obudziła nas piękna, wyżowa, zimowa aura! Wszyscy ochoczo ruszyli na śniadania, po czym już w podgrupach warsztatowych udali się na szkolenia. Najszybciej swoje warsztaty rozpoczął Przemek Jezierski wraz z tematami około-skiturowymi. Z relacji Mileny: „To było coś! Jak można poprowadzić interesujace zajęcia skiturowe bez nart i zainteresować na maksa uczestników? Wystarczy mieć charyzmę, doświadczenie, wyjątkowe podejście do ludzi i nazywać się Przemek Jezierski

Warsztaty skiturowe płynnie przekształciły się w lawinoznawstwo, pracę zespołową i ratownictwo szczelinowe. Każdy z nas wyniósł z tego weekendu mnóstwo wartościowej wiedzy i umiejętnosci. Ja poznałam wspaniałych partnerów do górskich przygód. „

Później w teren, z energią pędzącej lawiny, ruszył zespół Autoratownictwa prowadzony przez Łukasza Deptę (HardRock) – z relacji Magdy: „Wydarzenie rozpoczęło się o godzinie 9:00 w schronisku na Hali Szrenickiej, brało w nim udział 6 osób. Instruktor Alpinizmu PZA Łukasz Depta zaczął od przeprowadzenia zajęć teoretycznych, opowiadał naszej grupie m.in. o specyfice lodowców, gdzie powstają szczeliny, w jaki sposób je przekraczać, kiedy jest najlepszy okres do pokonywania lodowców, w jakim zespole poruszać się po lodowcach, jaki sprzęt posiadać przy sobie, a także opisał metody wyciągania ze szczelin. Następnie udaliśmy się na zewnątrz budynku na zajęcia terenowe, gdzie przećwiczyliśmy budowanie stanowisk, wiązanie zespołu, metodę flaszencuga, a także została przeprowadzana symulacja wpadania osoby do szczeliny i poprawnego jej wyciągania.

Podsumowując – pomino 4 godzin warsztatów – były one przeprowadzone rzeczowo, konkretnie i na temat. Pokazały mi podstawy autoratownictwa szczelinowego i zachęciły do dalszego pogłębienia tematu, przede wszystkim ćwiczenia metod wyciągania ze szczelin.”

Warsztaty z Biegów Górskich (Emil Bakalarz) – z relacji Jakuba W: „Warsztaty biegowe w ramach Rozpoczęcia Sezonu Zimowego 24/25 pozwoliły wszystkim uczestnikom na przetestowanie swoich umiejętności w prawdziwie zimowych warunkach! Po omówieniu planu z prowadzącym – Emilem i krótkiej rozgrzewce szybko ruszyliśmy na podbój Karkonoszy. Warto zaznaczyć, że słońce i błękitne niebo nastroiły wszystkich pozytywnie do biegu pomimo dającego o sobie znać mrozu. Niestety dość trudne warunki śniegowe zmusiły nas do ograniczenia trasy do Głównego Szlaku Sudeckiego, choć i tam duża ilość świeżego puchu stanowiła spore wyzwanie dla wszystkich uczestników. Po powrocie w okolice schroniska (oraz uprzednim przetorowaniu ścieżki przez Halę) Emil przeprowadził z nami trening podbiegów z omówieniem techniki i najczęściej popełnianych błędów. Chyba nie było osoby, która na ostatnich metrach nie czułaby palących z wysiłku mięśni czworogłowych i łydek! Część biegową warsztatów zakończyliśmy po dwóch godzinach i z niecałymi 9 km na liczniku, co może nie wydawać się oszałamiającym wynikiem, ale z uwagi na warunki nikt nie miał sił na kolejną rundę. Po krótkiej chwili na przebranie, z kubkami herbaty w dłoniach, rozpoczęliśmy część teoretyczną zajęć, która przerodziła się w sesję Q&A z Emilem odnośnie planowania treningu, strategii, przygotowania do zawodów, polecanych

biegów górskich i wielu innych kwestii. Sądzę, że warsztaty były dla wszystkich wspaniałą motywacją

do dalszych treningów trailowych, a Emil przekazał mnóstwo wartościowych informacji dla

uczestników na każdym poziomie doświadczenia.”

O Warsztatach Lawinowych (Tomasz Kliś) relacjonuje Ewa: „O godzinie 9tej ruszyły również warsztaty lawinowe prowadzone przez Tomka Klisia. Uczestnicy mieli jeszcze czas przygotować się psychicznie na tą mroźną tematykę, gdyż pierwsza część warsztatów dotyczyła teorii i odbywała się wewnątrz schroniska. Omówione były szczegóły dotyczące powstawania lawin, czynniki ryzyka oraz metody zmniejszenia tego ryzyka. Przestudiowaliśmy również dokładnie komunikaty lawinowe (nie tylko z Polski!), aby dobrze zrozumieć, jakie informację są tam przedstawiane.

Niewątpliwym hitem tej części warsztatów była przedstawiona karta „SnowCard” przygotowana przez Alpenverein, która pomaga ocenić ryzyko na danym stoku w oparciu o kąt nachylenia i wystawę tegoż.

Po części teoretycznej nieodzowne było ruszenie w teren. Każdy uczestnik był uzbrojony w lawinowe ABC – czyli łopatę, sondę i detektor lawinowy. W śnieżnych zaspach wokół schroniska na Hali Szrenickiej mieliśmy okazję przećwiczyć efektywne metody odkopywania osoby spod lawiny oraz sondowanie – tu nieoceniona była odwaga wolontariuszy Asi i Michała, którzy pozwalali się dźgać w różne części ciała, aby reszta grupy mogła poczuć różnice między śniegiem, ziemią a ciałem poszkodowanego.

Oczywiście lwią część zajęć na świeżym powietrzu zajęły ćwiczenia z detektorami – poznaliśmy zasady sprawdzania sprzętu przed wyruszeniem na wycieczkę oraz szukaliśmy w śniegu zakopane detektory – różnymi metodami i konfiguracjami. Energiczne bieganie po terenie zapobiegły odmrożeniom i zapewniły utrzymywanie przez uczestników odpowiedniej temperatury ciała.

Podczas warsztatów Tomek przekazał nam wiele wiedzy i anegdotek dotyczących bezpiecznego poruszania się w terenie lawinowym. Polecamy każdemu, kto ma apetyt na zimowe górskie przygody!”

Wycieczkę z Przewodnikiem (Grzegorz Płoska i Monika Szyrmer) relacjonuje Agnieszka: „Kilkunastu klubowiczów, w tym dzieci i zwierzęta, sezon zimowy rozpoczęło w klasycznym stylu… przechadzki po Karkonoszach. Na tegoroczną edycję spotkania WKW również zjawiła się słoneczna, zimowa pogoda. Kilkugodzinna wędrówka rozpoczęła się przy schronisku na Hali Szrenickiej a zakończyła na szczycie Szrenicy, gdzie mogliśmy podziwiać zachwycający zachód słońca.

Zimowa aura zawitała w Karkonosze zaledwie kilka dni wcześniej, dlatego na trasie nie obyło się bez brodzenia w świeżym śniegu i torowania drogi. Głównymi atrakcjami wędrówki były niezakłócone ciemnymi chmurami widoki i opowieści przewodników: Grzegorza Płoski i Moniki Szyrmer. Trochę inaczej widzieli to młodsi uczestnicy (i duchem i ciałem), dla których największą radością było robienie śnieżnych aniołków i tarzanie się w śniegu. Trasę wyznaczały nam kolejne schroniska górskie po czeskiej stronie Karkonoszy, jednak okazało się, że tam sezon jeszcze się nie rozpoczął, więc o Kofoli mogliśmy tylko pomarzyć. I tak przysłowiową “klamkę” udało nam się pocałować idąc czerwonym, a potem żółtym szlakiem w Voseckiej boudzie, a następnie po torowaniu zielonego szlaku w Labskiej boudzie. Nie zawiodło schronisko górskie Szrenica, gdzie do kawy serwowano panoramę zachodzącego słońca. Nieodłącznie na trasie towarzyszył nam widok Śnieżnych Kotłów, który przywołał kilku uczestników wędrówki na mały detour. Ku naszej uciesze również Śnieżka pokazała się na kilka chwil – przypominając nam, że trzeba się i tam wybrać w niedalekiej przyszłości (pójdziemy jak nie będzie wiało 🙂 Kiedy nie musieliśmy gęsiego brodzić w śniegu, mieliśmy okazję skupić się wokół naszych przewodników i posłuchać głównie o historii Karkonoszy i ciągnących się przygranicznych niesnaskach między mieszkańcami tego regionu z przygranicznych krajów. Podobno ktoś z grupy zauważył nawet widmo Brockenu! Mamy jednak nadzieję, że było to już po raz trzeci, czyli według przesądu taka osoba będzie już zawsze bezpieczna w górach.

Widzimy się za rok!”

Zdj. Sandra Opalach

Zdj. Marta Bogdanowska

Szkolenia przebiegły w bez zakłóceń w bardzo dobrej atmosferze. Zakres merytoryczny został przedstawiony w sposób profesjonalny i zrozumiały, dzięki czemu wszyscy klubowicze wrócili na obiad w bardzo dobrych humorach z uśmiechami i wypiekami na twarzy. Po obiedzie na dużej Sali o godzinie 18 Iwona Orłowska przedstawiła nam swoją prezentację pt. Odmrożenia i hipotermia w górach- jak rozpoznawać i leczyć, w której zawarła kilka ciekawych patentów, jak odmrożeń unikać, jak je zidentyfikować i radzić sobie w warunkach bojowych.

Po prelekcji Klubowicze oddali się rozmowom, snuciu planów na nadchodzące miesiące – słowem „panel dyskusyjny z degustacją”, a w tle zaczęły wybrzmiewać wesołe rytmy naszych ulubionych utworów Zabawa trwała do wczesnych godzin porannych, a słuchy chodzą, że był to dość solidny punkt programu, który przypadł do gustu wielu z nas

Kolejnego dnia w programie była druga część warsztatów Przemka oraz prezentacja Grzesia Płoski nt. nowego przewodnika – Wspinanie w ziemi kłodzkiej, która zebrała pokaźną publikę zainteresowanych łojantów z okolic objętych opracowaniem.

Dobrym podsumowaniem tego weekendu będzie cytat z relacji Mileny: „W WKW nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba tylko dobrać właściwych ludzi, a tutaj znajdziesz ich na pęczki.

Do zobaczenia”

DO ZOBACZENIA!!!

Milena Szukalska, Magda Staniszewska, Kuba Wychowałek,

Ewa Budz, Agnieszka Drewniak & Kuba Mędrzycki


Uszba - ciut ciut do szczytu...

Uszba – ciut, ciut do szczytu… – 27.11.2024 [prelekcja]

Serdecznie zapraszamy na prelekcję – opowieści z Gruzji. Konkretnie z Uszby, gdzie w lipcu br. działali nasi klubowicze: Aga, Piotr, Łukasz i Andrzej. Celem była droga klasyczna na północny wierzchołek (4694 m n.p.m., rosyjska wycena 4B).

W środę, 27.11.2024 o godz. 19:00 w siedzibie WKW będą opowiadać o tym jak przygotować się do zdobywania szczytu oraz o wszystkim co wydarzyło się przy okazji…

Aga – wulkan energii, zacięta wspinaczka rysowa i zimowa. Jak upatrzy cel, nie ma
przebacz – trzeba jechać. Tatry zima, lato, Matterhorn… 😉


Szczur – męski odpowiednik Agi. Podróżował po wielu krajach bliskiego wschodu, dzięki
czemu szybko odnajduje się w lokalnych klimatach. Zawsze wyluzowany 🙂


Łukasz – głos rozsądku na wyprawach, fantastyczny kompan i organizator. Gdyby nie
on wiele celów wspinaczkowych w ogóle nie doszłoby do skutku. Rasowy wspinacz
alpejski.


Andrzej – wspinacz leniwy, acz uporczywy. Fan wszelkiego rodzaju aktywności
wspinaczkowej (oprócz plastiku). Marzy o coraz większych ścianach.


Bezpieczeństwo w zimowym wspinaniu

Bezpieczeństwo w zimowym wspinaniu – prelekcja Tomka Klisia, 20.11.2024, godz. 19:00

Zapraszamy na kolejną prelekcję w środę, 20 listopada o godzinie 19:00 w siedzibie klubu.

Sezon zimowy tuż, tuż, dlatego serdecznie Was zapraszamy na prelekcję  Tomasza Klisia, który przybliży nam temat “Bezpieczeństwa w zimowym wspinaniu”, a w szczególności:

 –  Specyficzne zagrożenia zimowe, czyli z jakimi czynnikami ryzyka nie musieliśmy się liczyć latem a musimy liczyć się zimą.

 –  Szczególne aspekty wspinaczki zimowej, czyli na co można sobie pozwolić latem a nie można zimą, oraz na co nie można sobie pozwolić latem a można zimą.

 –  Parę słów o asekuracji zimowej. 

 –  O taktyce.

A całość będzie zilustrowana opowieściami o przygodach, które naprawdę przydarzyły się już to prelegentów i, już to jego koleżankom i kolegom.

Tomasz Kliś – Instruktor Alpinizmu PZA. Wspina się od ponad 40 lat, w Tatrach, Alpach, w Andach, na Wyspach Brytyjskich i w wielu innych miejscach. Najchętniej wspina się w Dolomitach, które uważa za najpiękniejsze góry świata. Przed laty wytyczył w masywie Kościelca nową drogę, która obecnie należy do najbardziej popularnych zimowych dróg tatrzańskich. Przetłumaczył z języka angielskiego kilkanaście książek o górach i wspinaniu, w tym kultową “Góry, Wolność, Przygoda”. Poza wspinaniem, z upodobaniem uprawia skitouring, ugania się za nietoperzami i kolekcjonuje jeże.


Taghia – Yosemite północnej Afryki, czyli relacja Martyny i Krzyśka.

Wszystkie drogi prowadzą do Azilal

Wszystkie drogi prowadzą do Azilal

Afrykańskie Yosemity. Choć mi bardziej pasuje określenie Mekka wielowyciągowego wspinania. Miejsce uznawane przez wielu wspinaczy za najlepsze na świecie do długiego, sportowego wspinania. Jak policzyłem z przewodnika mamy tu prawie 80 kilometrów dróg wspinaczkowych.  To położona na południowych zboczach Atlasu Wysokiego Taghia. 

Jeśli chcemy się tam dostać lokalnym transportem to na pewno nie ominiemy Azilal. Takie polskie Koluszki. Na dworcu autobusowym, który takowym jest tylko z nazwy, bo nie ma tu żadnych autobusów, jest budka z dyżurnym, który przydziela pasażerów do Grandes Taxi. Najwięcej jest sześcioosobowych pickupów Dacii. Rozkładu jazdy nie ma. Gdy uzbiera się komplet pasażerów ruszamy w drogę. W kierunkach takich jak Ouzude, Beni Mellal czy Marakech dzieje się to bardzo szybko. Do oddalonego stąd o 90 kilometrów Zaouiat Ahansal, które jest ostatnią miejscowością przed Taghią jest jednak trudniej. Jest jeden chętny, Ja i Martyna to już trójka. Kierowca który ma nas wieźć podchodzi do mnie i daje mi telefon. Miła dziewczyna mówi mi, że właśnie dojeżdża z Marakechu i tłumaczy, że jeśli chcemy dojechać dzisiaj to musimy rozważyć zapłacenie za dwie brakujące osoby. To 5 euro za osobę więc praktycznie nie ma się nad czym zastanawiać, ale mówimy, że jeszcze z godzinę możemy poczekać.

Chafia

Chafia świetnie mówi po angielsku, co w Maroku gdzie po arabskim drugim językiem jest francuski wcale nie jest  takie częste. Właśnie wraca z Marakechu, gdzie pracuje jako przewodniczka nie tylko po mieście, ale i całym południowym Maroku. Merzuouga, Todra Gorge, góry Atlasu to jej miejsca pracy. Gdy dowiaduje się, że jedziemy do Taghii na wspinanie, pyta czy znamy Alexa Honnolda takiego  wspinacza z Ameryki Oczy jej lśnią  gdy opowiada o jego wizytach, przy których również pracowała. Pyta czy planujemy wejść na Ighil Makun, trzeci najwyższy szczyt Atlasu, który znajduje się w tych okolicach. Jego wysokość to 4071 metrów,  niecałe 100 metrów mniej niż najwyższy Toubkal. Kto wie?

Po godzince gdy nikt się nie zjawia, dopłacamy kierowcy 100 dirhamów i ruszamy w kierunku Zaouiat Ahansal.

Chafia uświadamia nas, że i w odległym Atlasie czas nie stoi w miejscu. Sławetne osiołki na których pokonywało się ostatni 10 kilometrowy odcinek do wsi Taghia, już nie dźwigają bagaży wspinaczy i turystów. Od niedawna jest porządna droga, którą pokonują nie tylko jeepy, ale i osobówki i kampery. Radzi nam wysiąść przy restauracji Atlas, tam na pewno znajdziemy chętnego do podwózki do naszego celu. 200 dirham.

Pod Matterhornem Atlasu

Pierwszy szczyt jaki widzimy w dolinie to Oujdad, który mi od razu kojarzy się z Matterhornem, może trochę mniej smukły, jakby więcej zjadł, ale kopuła szczytowa bardzo podobna. Przed samą wioską widzimy już całą dolinę, z prawej strony wzrok przyciąga masyw Tuyatu to na nim są najdłuższe drogi do 800 metrów, z takimi klasykami jak Babel, czy „polska” Fantazja wytyczona przez Dawida Kaszlikowskiego i Elizę Kubarską w 2005 roku. 

Gite – translator Google tłumaczy nam to słowo na Domek. W Taghii jest ich około dziesięciu, to miejsca gdzie zatrzymują się turyści i wspinacze. Gdy docieramy do swojego, którego gospodarzem jest Ahmed Rezki  już wiem, że będzie fajnie. Duży, otwarty, zadaszony taras z kapitalnym widokiem na ściany, z kilkoma stołami przy których siedzą ekipki Hiszpanów i Francuzów, przemiłym gospodarzem zapowiada udany pobyt. Ahmed codziennie elastycznie dostosowuje się do planów każdego wspinacza i czy to o 6, czy o 9 rano serwuje doskonałe śniadanie, obiadokolacja jest zaraz po zmroku, nie ma jednak problemu jeśli zejdziemy trochę później co w Taghii się zdarza. Niemal każdego dnia widzimy światła czołówek, czy to na końcówkach dróg czy podczas zejścia. W ciągu dnia restowego, Ahmed lub jego dorosłe dzieci częstują wspinaczy chlebem z oliwą oraz herbatą nazywaną w Maroku berber whisky. W Taghii mamy szczyt sezonu, zespołów jest więcej niż się spodziewałem.

La Verdad Absoluta

Paroi des Sources, ściana źrodlana. Tu z masywu Oujdadu biją źródła pysznej wody. Z wioski to najbliżej położone ściany, od ostatnich domów dojdziemy tu w 10 minut. Jesteśmy w Taghii pierwszy raz i chcemy zobaczyć jak to wygląda organoleptycznie. Popatrzeć na ściany, dotknąć skały, wspiąć się i znaleźć cel na pierwszy wielowyciąg. Mi najbardziej podoba się fragment na Ifrigu gdzie obok siebie są pierwsze wyciągi dróg za 7b+, od lewej Fat Guide, Zebda i Susurro Bereber. Długie wyciągi po 40 metrów dają nadzieję, że może być łatwiej. Na Susurro Bereber tak jednak nie jest. 7b+ z ewidentną cruxową sekwencją z pewnością zasługuje na swoją wycenę.

Po wieczornych rozmowach na tarasie u Ahmeda, za polecajką Hiszpanów decydujemy się na drogę La Verdad Absoluta. Pożyczają nam kilka camów, bo droga choć dobrze obita, we fragmentach rysowych tego wymaga.

W drogę wbijamy około 10, po wróżeniu z chmur czy będzie dziś lało. Owszem deszcz i to solidny łapie mnie na stanowisku po drugim wyciągu za 6c+. Gdyby się zaczął parę minut wcześniej, byłoby po stylu OS, bo na słabych stopniach i obłych chwytach byłbym bez szans. Z perspektywy całej drogi ten wyciąg wydał mi się najtrudniejszy, trochę loteryjny, ciężki do kontrolowania. Ulewa ustaje po około 15 minutach. Dochodzi Martyna. Patrzymy jak skała schnie w oczach, ciemniejszych obszarów jest coraz mniej. Życie jest piękne. Spokojnie kończymy drogę w dobrym stylu i dosyć przyjemnym Passage Bereber schodzimy do wioski już przed zapadnięciem zmroku, akurat na kolację.

Link do topo

Na Ifrigu słońce wschodzi dwa razy

Ten pierwszy raz gdzieś około 11, gdy na około pół godziny wychodzi zza Toujdadu, by potem zniknąć za Oujdadem. Mój chwyt w cruxie na Sussuro Bereber pod słońce wydaje mi się nie do zobaczenia. Tak razi. Udaje mi się nieco odchylić do tyłu, widzę go i jakoś sięgam. Pierwszy wyciąg puszcza w RP w którejś tam próbie, chyba czwartej.  Za to w całości, bez pośredniego stanowiska, które jest kilka metrów pod cruxem. W międzyczasie przepuściliśmy trójkowy zespół Hiszpanów. Kolejne wyciągi stawiają opór, Martyna robi mega techniczne 7a w drugiej próbie. Kolejny to przewieszona wyślizgana rysa z okapem, która jest mi pisana. Niestety w drugiej próbie wyjeżdżam ze stopnia i na kolejną wstawkę brakuje już czasu i mocy. Trochę mnie to boli, ale decyzja jest jedna, idziemy dalej. Dla mnie to najtrudniejsze w wielowyciągowym wspinaniu. Dany wyciąg nie leży, wydaje się trudny, a nie można ot tak sobie odłożyć go na kiedyś. Rest też jest dozowany, bo drogę trzeba skończyć, a czas goni. Nieznośna ciężkość bytu. Słońce wychodzi drugi raz, a to oznacza, że nie długo schowa się już do jutra za Kaskadami. Martyna prowadzi dwa ostatnie wyciągi i zjeżdżamy przed zmrokiem.

Link do topo

Polskie drogi

Tadrarate jest dalej. Za starym refugiem, w którym mieszka Ahmed. Inny Ahmed. Żeby tam dojść należy zejść do rzeki, przejść na drugi brzeg i obchodzić Oujdad. Im bardziej zyskujemy wysokość tym bardziej rośnie wschodnia ściana Tuyatu. I dopiero wtedy zaczynamy widzieć jej podstawę w głębokim wąwozie. Tam na jego dnie zaczyna się Babel, klasyk regionu. Polska droga, Fantasia (Dawid Kaszlikowski, Eliza Kubarska, P. Klimek 2005) jest nieco z prawej, wtrawersowuje w ścianę nad wąwozem. To 18 wyciągów i 600 metrów wspinania, z czego 200 to trudności od 7b w górę. Link do Topo

Dalej szlak wznosi się w stronę Oujdadu i po jego wschodnie ścianie wiedzie najbardziej efektowna część Passage Berber, to kamienny kilkusetmetrowy mostek doklejony do ściany. 

W starym schronisku mieszka Ahmed, zaprasza na Herbatę, opowiada o życiu z wyboru na odludziu. o zimie w Taghii, o islamie rozumianym przez niego i o ludziach. Jak na 20 minut powiedział bardzo dużo. Bardzo dobrze wspomina Polaków, z czasów gdy robili drogi na Tadrarate. Wymieniam imiona, Marek, Ola, Grzesiek, Tomek. To było dawno, ale wydaje mu się, że na pewno Tomek  

Dochodzimy pod ścianę. W grocie rozkłada biwak ekipa Hiszpanów, którzy jutro chcą próbować Rouge Berbere. Tę drogę lata temu przeszedł w stylu OS solo Alex Honnold. Na prawo od niej kolejna polska pozycja z wrocławskim udziałem Skylarking 7c. Link do topo

Trochę dalej w wąwozie jest najtrudniejsza polska droga w górach Atlasu, to Widmo 8a+. Link do topo

Pospacerowane, porozmawiane, skóra odrosła, trzeba wracać i wspinać się dalej.

Champions du Maroc

Hiszpanie z naszego „domku” polecili nam tę drogę, mimo, że ich akcja jak powiedzieli to była katastrofa. Droga startuje z rampy, stanowisko jest niżej i  według topo miała to być pierwsza linia po krótkim podejściu tą rampą. Jednak doszła nowa droga, której nie było w przewodniku i w nią wbili. Po dwóch wyciągach gdy nic im się nie zgadzało zaliczyli wycof. 

Wstajemy przed świtem i na poranny azan już jesteśmy w drodze pod ścianę. Pod jakimś większym budynkiem łypią na nas dwa smutne osiołki, to chyba pośredniak. Podejście pod wschodnią ścianę Toujdadu prowadzi żlebem, na który z daleka strach patrzeć. Jednak jak to bywa z perspektywą nie jest aż tak stromo. 

Pod ścianą jesteśmy pierwsi, staramy się być szybcy, żeby wejść w drogę jako pierwsi. Jednak idące za nami zespoły jak się później okazuje mają inny cel.  Na lewo od naszej linii jest najczęściej prowadzona droga w Taghii – Au nom de la reforme.

Pierwszy wyciąg 7a+ idę powoli, magnezji prawie nie ma, droga trochę kluczy to na prawo to na lewo od linii ringów. Staram się trzymać kontrolę, pilnuję każdego miejsca gdzie można pooddychać, szkoda popsuć OS, wyżej robi się łatwiej. Następny wyciąg za 7a prowadzi Martyna. I jak to ona, lubi się podopingować w cruxie, wiem więc gdzie jest trudno Na kolejnym moim 6c+ wychodzi słońce, mieliśmy w związku z tym obawy, bo prognozy już od kilku dni alertują nas o anomaliach, jest cieplej niż zwykle. Jednak na wysokości 2500 to słońce nie dokucza tak jak na dole i wspinaczka, aż do szczytu w słońcu jest samą przyjemnością. Na górnych łatwiejszych wyciągach trochę ostrej skały, ale przy uważnym wspinaniu nie stanowi to problemu. Po końcu drogi na ścianie mamy jeszcze dwa wyciągi granią. Widoki szczególnie na południe w stronę Todry są marsjańskie, bo taki jest Atlas Wysoki na tych wysokościach. 

Ze szczytu jeden zjazd z przygotowanego stanowiska zwozi nas na przełączkę. Dalej po trawersie zejście stromym żlebem, sprowadza nas do wioski o całkiem godziwej porze.

Link do Topo

Pinchito Moruno

Nad ostatnią drogą zastanawiamy się dłużej. Nasze priorytety to minimum 7b, chcemy również żeby była na innej górze. Wybór pada na ścianę Paroi de la Cascade, na drogę Pinchito Moruno. Po trzech szóstkowych wyciągach z wygodnej półki startuje lekko przewieszone zacięcie, wiemy, że to tu będzie najtrudniej. Wspinanie chcrakerem przypomina Big Z z Jerzmanic, tylko tu jest bardziej ślisko. Moja próba OS, kończy się w ewidentnym cruxie. Miało być trudno i jest. W zacięciu ważne jest, żeby dobrze rozstawiać się na nogach na bocznych ścianach, długo wybieram wiec odpowiednie dla mnie stopnie. Chwytów nie ma zbyt wiele, to chyba nawet lepiej. 

Zjazd, 20 minut restu i idę znów. Świetnie pamiętam co mam robić w cruxie, ale spadam na podejściu. Ciężko się nie denerwować. Zjazd. Przewiązanie się. Idę niemal od razu. Tym razem z większą koncentracją. Crux wchodzi bezbłędnie i całkiem łatwo. Uff.

Następny wyciąg 7a idzie Martyna, trudności są już nad stanowiskiem. Najpierw trawers w lewo potem trikowa rynienka, ale wchodzi w pierwszej próbie. 

Pierwotnie planowaliśmy zjeżdżać ścianą. W topo droga kończyła się wyraźnie przed końcem ściany, jednak w ostatnim stanowisku widzimy łatwe dojście do ścieżki. Zjazd drogą, zwłaszcza mocno trawersującymi pierwszymi wyciągami nie zachęcał. Martyna schodzi na boso, ja zsuwam pięty z butów wspinaczkowych i tak schodzimy pod ścianę po buty i kilka innych rzeczy które zostały na dole. 

Cały szlak spod Kaskad jest dobrze widoczny z naszego „domku”, więc i nasze czołówki. Gdy docieramy do Ahmeda, kolacja już na nas czeka.

W marokańskim Tarnie

Ochłodzenie i śnieg w wyższych partiach Atlasu ustaliły nasze plany na ostatnie dwa dni. W rezerwie mieliśmy rozpoznanie i wspin w okolicy Cascade Ouzude największego wodospadu w Maroku. To nowe miejsce do sportowego wspinania. Dwa lata temu polecili nam je lokalni wspinacze z Marakechu. Krótki research w internecie i ustaliliśmy lokalizację. To wielki wąwóz Qued El Abid około 10 kilometrów na północ od miasteczka Ouzude. Z Taghhi przez Azilal do Ouzude dojechaliśmy po części stopem i tak samo dostajemy się w skały do wąwozu. Potencjał wspinaczkowy jest wielki, my wybieramy najlepiej na tę chwilę wyglądający sektor Naïma & Fatiha. 

Pomarańczowy wapień, świetne tarcie, piękne drogi, przepastny wąwóz i meksykańskie pejzaże z kaktusami to zapamiętamy z tego miejsca.

Wszystkich zainteresowanych wspinaniem w Maroku zapraszamy na prelekcję. Będzie przede wszystkim o Taghii, bo ona największa, ale nie zabraknie też opowieści o Todrze i kilku innych miejscach które odwiedziliśmy. Będzie i sportowo i egzotycznie zarazem. O terminie poinformujemy niebawem.



Zgrupowanie Moko

Zimowe zgrupowanie taternickie WKW – Morskie Oko, 27.12.24 – 02.01.25

Zapraszamy członków Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego do wzięcia udziału w zimowym zgrupowaniu taternickim. Zgrupowanie odbędzie się na terenie Tatr w rejonie Morskiego Oka. Bazą zgrupowania będzie schronisko Morskie Oko.

Zgrupowanie taternickie to świetna okazja do wymiany doświadczeń i zunifikowania swojej wiedzy. W czasie zgrupowania, oprócz wspólnego wspinania i integracji, odbędą się wieczorne pogadanki o aktualnych standardach szkoleniowych w PZA, sprzęcie, taktyce oraz o zimowych celach wspinaczkowych w Tatrach.

  • Termin zgrupowania: 27 grudnia 2024 do 2 stycznia 2025.
  • Liczba miejsc: 16
  • Termin składania zgłoszeń do 17 listopada 2024.

Szczegółowe informacje odnośnie kosztów i warunków uczestnictwa znajdziecie w formularzu zgłoszeniowym – link do formularza przesłany mailem.

Koordynatorka: Lidka Daroszewska (692 330 668)


Z taternickim pozdrowieniem
WKW Team

Wrocławski Klub Wysokogórski


Piz Badile

Luźna pogawędka o Cassinie na Piz Badile – 30.10.2024 [prelekcja]

Zapraszamy na kolejną prelekcję w – tym razem naszym prelegentem będzie nasz Klubowy Kolega Michał Truty. Przeniesie nas w świat Alp i opowie jak zdobyć Piz Badile (3308 m n.p.m.) drogami Nordkante oraz Cassin.

  • środa, 30.10.2024, godz 19:00
  • siedziba WKW, ul. Sokolnicza 40/1 Wrocław

Piz Badile to szczyt leżący na granicy włosko-szwajcarskiej. Droga Cassina to jedna z najsłynniejszych dróg w Alpach – 800m przewyższenia, trudności do VI+. Natomiast droga Nordkante to ok. 1200m, trudności sięgają V/V+.

Dominik Biarda i Michał Truty na szczycie Piz Badile

Michła Truty. Cytując partnera wspinaczkowego Michała: “wspaniały kolega, partner jak z książek i cudowny wzór do naśladowania jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie. Młody i coraz mniej gniewny, posiadający wspaniałe wspinaczkowe pomysły, coraz bogatsze wspinaczkowe CV i umiejętności wspomagane doświadczeniem wyniesionym z pracy w dostępie linowym.”


Finał Ligi Tradowej 2024 [relacja]

W wielkim stylu zakończyliśmy 9. edycję Ligi Tradowej WKW. Była prelekcja, było wyzwanie wspinaczkowe, było rozdanie licznych nagród, impreza z DJ i tańcami do rana, a nawet warsztaty doszkalające. Czy to już impreza rangi festiwalu? Możliwe. Z pewnością, hucznie pożegnaliśmy tegoroczną Ligę Tradową. A pogoda dodała jej niezwykłego uroku i kolorów, ozdabiając w przepiękne kolory złotej i słonecznej jesieni.

Celebrację Ligi rozpoczęliśmy od piątkowej prelekcji, której gościem był Oswald Rodrigo Pereira – filmowiec, reporter i himalaista. Oswald przeniósł nas w najwyższe góry, pokazując fragmenty filmów i zdjęć dokumentujących „MAD Ski Project 2024: Makalu i Kanczendzonga”, czyli tegoroczny projekt, w którym w zespole z Bartkiem Ziemskim wyruszył na dwa ośmiotysięczniki, Makalu i Kanczendzongę.

Polacy weszli na piąty wierzchołek ziemi w maju, bez korzystania z dodatkowego tlenu z butli i bez personalnego wsparcia Szerpów. Bartek Ziemski zjechał ze szczytu na nartach. Oswald dokumentował ten wyczyn filmowo i fotograficznie. Jeszcze w tym samym miesiącu, obaj stanęli na szczycie Kanczendzongi jako pierwsi w sezonie po samotnym i wyczerpującym ataku. Bartek zjechał z niego na nartach, stając się pierwszą osobą w historii, która tego dokonała. Oswald sfilmował zjazd, po czym rozpoczął 25-godzinne zejście do najwyższego obozu, zaliczając po drodze nocny biwak. Ciężko opisać emocje, jakie odczuwaliśmy, oglądając niesamowite zdjęcia himalajskich szczytów w świetle poranka lub pierwszych ujęć z drona wykonanych na Kanczendzondze. Po prelekcji mieliśmy jeszcze kilka pytań do Oswalda. Na nasze szczęście, chętnie i cierpliwe na nie odpowiadał.

Sobota zaczęła się dość wcześnie, szczególnie dla tych osób, które zdecydowały się wziąć udział w Maratonie Tradowym. O 8:30 na Przełęczy Karpnickiej stawiło się 15 drużyn – zespołów, które punktualnie o 9 wyruszyły w podbój Rudawskich i Sokolich turni.

.

.

Jeżeli przypadkiem mijaliście w Rudawach lub Sokołach, wspinaczy w pełnym rynsztunku, z mapami w poszukiwaniu kolejnej turni, to byli nasi klubowicze i klubowiczki. Mieli jedno proste zadanie — do godziny 15 zdobyć jak największą liczbę turni, wchodząc na nią zespołem, dowolnie wybraną drogą tradową.

Za turnię i styl drogi były punkty. Wszystkim zależało na zdobyciu największej liczby i turni i dróg. Pierwsze miejsce mógł zdobyć tylko jeden zespół, a było o co walczyć! Na zwycięskie zespoły czekały nagrody od Wild Country.

O godzinie 18 zaczęliśmy ceremonię nagradzania zwycięzców. Jako pierwsi nagrody odebrali zwycięzcy w Maratonie Tradowym.

Pierwsze miejsce z 18 zdobytymi turniami i liczbą punktów 3 515 zdobyli „Janusze Alpinizmu”, czyli Marcin i Przemek. Drugie miejsce z 19 zdobytymi turniami i sumą punktów 2 977, zajął zespół „Piotr & Piotr”, czyli Piotr i Piotr Trzecie miejsce z 12 turniami i 2 200 punktami, zajął zespół „Stare Kurczaki”, czyli Patryk i Radek. Spośród pozostałych drużyn wylosowaliśmy jedną, która otrzymała nagrodę niespodziankę. A dla wszystkich pozostałych uczestników maratonu, mieliśmy pamiątkowe szczoteczki, które z pewnością przydadzą im się na skalnych mchach. 

Przyszedł czas na oficjalne zakończenie 9.edycji Ligi Tradowej WKW. Krzysztof Zabłotny, jako główny organizator tegorocznej ligi, rozpoczął ceremonię od krótkiego podsumowania i cyferek. A te potrafią porządnie rozpalić wspinaczy i wspinaczki, więc i w tym przypadku nie mogło być inaczej. Sami się przekonajcie! 

  • Liczba wszystkich uczestników: 87 (64 z klubu)
    • Mężczyzn: 63 (49 z WKW)
    • Kobiet: 24 (15 z WKW)
  • Liczba wszystkich zrobionych dróg: 2 109 
  • Najczęściej robiona droga – Do Grzyba – 37 razy
  • Najmocniejsze przejście:
    • Sekretna Rysa VI.4 – Piotrek Kołodziej 
    • Eldorado VI.3 – Kamila Zarabska, Beata Dziedzic, Sylwia Karpińska 

Później przeszliśmy do wręczenia nagród, a było co wręczać!


Kategoria OPEN

  • Kobiety:

Miejsce 1 – Marta Bogdanowska (Marcia)

Suma punktów – 9 532.13

Liczba dróg – 113

Nagroda – Bon na dowolną parę butów Evolv (nagroda ufundowana przez Evolv)

.

Miejsce 2 – Sylwia Karpińska

Suma punktów – 8 680.75

Liczba dróg – 104

Nagroda – Friend wspinaczkowy Wild Country Offset Zero 0.5/0.75

.

Miejsce 3 – Agnieszka Mazur

Suma punktów – 7 221.19

Liczba dróg – 75

Nagroda – Kości Wild Country Super Light Offset Rock 5-10

.

  • Mężczyźni:

Miejsce 1Franek Parypa

Suma punktów – 13 885.31

Liczba dróg – 141

Nagroda – Bon na dowolną parę butów Evolv (nagroda ufundowana przez Evolv)

.

Miejsce 2Piotr Kołodziej (Piotrek)

Suma punktów – 10 020.31

Liczba dróg – 149

Nagroda – Friend wspinaczkowy Wild Country Offset Zero 0.5/0.75

.

Miejsce 3 – Kevin Wolny

Suma punktów – 8 782.06

Liczba dróg – 119

Nagroda – Kości Wild Country Super Light Offset Rock 5-10


Kategoria WKW

  • Kobiety:

Miejsce 1 Marta Bogdanowska (Marcia)

Suma punktów – 9 532.13

Liczba dróg – 113

Nagroda – Zestaw friendów wspinaczkowych Wild Country Friend Set 1-2-3

.

Miejsce 2 – Agnieszka Mazur

Suma punktów – 7 221.19

Liczba dróg – 75

Nagroda – Friend wspinaczkowy Wild Country Offset Zero 0.2/0.3 + Bon na naprawdę obuwia od Climbcrafters

.

Miejsce 3 Ewa Serzysko

Suma punktów – 2 617.63

Liczba dróg – 40

Nagroda – Friend wspinaczkowy Wild Country Offset Zero 0.1/0.2

.

  • Mężczyźni:

Miejsce 1Piotr Kołodziej (Piotrek)

Suma punktów – 10 020.31

Liczba dróg – 149

Nagroda – Zestaw friendów wspinaczkowych Wild Country Friend Set 1-2-3

.

Miejsce 2 Kevin Wolny

Suma punktów – 8 782.06

Liczba dróg – 119

Nagroda – Friend wspinaczkowy Wild Country Offset Zero 0.2/0.3 + Bon na naprawdę obuwia od Climbcrafters

.

Miejsce 3Damian Mazur

Suma punktów – 6 020

Liczba dróg – 61

Nagroda – Friend wspinaczkowy Wild Country Offset Zero 0.1/0.2


Kategoria Największa liczba przejść:

Piotr Kołodziej (Piotrek) z niesamowitą liczbą przejść – 149 dróg. Nagrodą był friend wspinaczkowy w rozmiarze 6 (piękna zielona parasolka), ufundowany przez Schronisko PTTK Szwajcarka i Bar & Agrotustyska Karioka.

Kategoria Losowanie nagród: 

Warto było walczyć w tegorocznej edycji Ligi. Na uczestników czekały dodatkowe nagrody! 

Spośród osób, które zrobiły powyżej 40 dróg, główną nagrodę ufundowaną przez Wild Country –  zestaw friendów wspinaczkowych Friend SET 0.4, 0.5, 0.75, otrzymał Piotr Ćwirko-Godycki (liczba dróg 53). 

W drugiej podkategorii, czyli losowaniu spośród osób, które zrobiły powyżej 20 dróg, było co wręczać i wielu uczestników przekonało się, że trud, który włożyli, został nagrodzony. Kolejną nagrodę ufundowaną przez Wild Country – kości Wild Country Super Light Offset Rock 5-10, otrzymał Przemek Kruk (40 dróg). A Wiktor Luzarowski (22 dróg) otrzymał zestaw kości Wild Country ON WIRE ANODISED SET 1-10, również sponsorowany przez Wild Country. Sławek Jarmoliński (26 dróg) wylosował przyrząd do asekuracji Wild Country PRO GUIDE LITE, 3 sztuki Wild Country XENON HMS trafiły do Ewy Serzysko (40 dróg), a garderoba Sylwii Karpińskiej (104 drogi) wzbogaciła się o purpurową czapkę z daszkiem od Wild Country.

.

.

.

To jeszcze nie koniec nagród. Czterech szczęśliwych uczestników wyjechało z Mniszkowa z bonem od Climbcrafters, z 50% zniżką na naprawę obuwia wspinaczkowego. Kilkoro osób otrzymało też pamiątkowe koszulki Ligi Tradowej z tegoroczną wyjątkową grafiką. 

Uff, na tym ceremonia wręczania nagród dobiegła końca! Ogromnie dziękujemy Sponsorom: Wild Country, Evolv, Climbcrafters, Schronisku PTTK Szwajcarka, Barze i Agroturystyce Karioka oraz Zarządowi Klubu WKW, za wszystkie wspaniałe i bardzo przydatne nagrody!

W programie tego wieczoru mieliśmy jeszcze Super Finał, czyli coś, co rozpalała wyobraźnię wszystkich! Co tym razem Krzychu przygotował? I jak bardzo będą boleć ręce?!

Relacje z tej części soboty, tak opisała Marta: „Po ogłoszeniu wyników i rozdaniu nagród za ligę tradową przyszedł czas na Super Finał. W tym roku do pokonania była przewieszona ryska. Należało pokonać rysę najpierw do góry, następnie obrócić się w dachu i kontynuować zejściem w dół, aby finalnie zadzwonić dzwoneczkiem. Emocji było naprawdę sporo, a doping publiczności był niesamowity. Wspinacze wykazali się nieprzeciętnymi zdolnościami do klinowania całych dłoni, palców oraz stóp. Dla większości uczestników cruxem okazało się miejsce, gdzie rysa była najwęższa. Wynikało to z faktu, że co poniektóre dłonie nie mieściły się w szczelinę. Uczestnicy dawali z siebie 100%, nie raz okupując to ranami i obtarciami na dłoniach (oby szybko się goiło)! Poziom poświęcenia można zmierzyć w ilości pozrywanego papieru ściernego. Niezastąpionym w Super Finale okazał się Franek Parypa, który bez większych problemów (przynajmniej tak to wyglądało) pokonał rysę dwukrotnie. Jednakże z tego co mi wiadomo, sekret swojego sukcesu zachował tylko dla siebie.

Z kobiet najdalej dotarła Agnieszka Mazur – gratulacje! Nieobecni niech żałują” Dziękujemy HeartBeat za odzieżowe nagrody, które otrzymali zwycięzcy Super Finału! 

Na tych, co nie czuli się na siłach, aby zmierzyć się z trickową rysą Krzycha, czekał inny zestaw rys. Niemniej sprawiający ból rąk… Crack box Wild Country dostarczył wiele radości klubowiczom! Każdy chciał się zmierzyć z zestawem różnej szerokości rys i wytrzymać w zwisie jak najdłużej! Niektórzy zdobyli umiejętności nowego klinowania dłoni w szczególnie szerokich ryskach.

I na tym zakończyliśmy oficjalną część soboty a rozpoczęliśmy tą mniej oficjalną – integracyjną, pełną prób i walk z rysą, ale też tańców i rozmów do późnych godzin nocnych.

Kto późno poszedł spać, ten mógł mieć problem ze wstaniem w niedzielę. A na część uczestników czekały warsztaty doszkalające i spóźnienie nie wchodziło w grę! 

Pierwsza grupa zaczynała warsztaty z autoratownictwa z Krzyśkiem Zabłotnym, o 9 rano i to pod Szwajcarką. Mimo wczesnej pory wszystkim zależało, żeby być na czas i wyciągnąć z tych warsztatów najwięcej.

Maciek podzielił się z wami swoimi wrażeniami: „Miałem okazję brać udział w szkoleniu z autoratownictwa, które prowadził nasz doświadczony klubowy kolega Krzysztof Zabłotny. Przy pięknej pogodzie i w miłej atmosferze przez cały dzień na skale Trzy Korony, trenowaliśmy podchodzenie na linie przy pomocy prusików, awaryjny zjazd przez węzeł, opuszczenie oraz podnoszone partnera z górnego stanowiska a w przerwach między ćwiczeniami, rozmawialiśmy, w jaki sposób zachować się w sytuacjach awaryjnych, które mogą nas spotkać w górach. Moim zdaniem są to umiejętności, które warto znać i regularnie powtarzać. Dziękuję prowadzącemu za wszystkie cenne uwagi”.

.

Grupa, która pod okiem Michała Kajcy doskonaliła umiejętności klinowania w rysach, musiała dotrzeć na Malinową. Tak o warsztatach napisała Paulina: „Po krótkim omówieniu wyposażenia i zapoznaniu się z technikami przystąpiliśmy do praktyki. Na początku z poziomu gruntu próbowaliśmy odwzorować metody klinowania zaprezentowane przez instruktora. Następnie zmierzyliśmy się na wędkę z klasykami na Malinowej. Starając się jak najwięcej klinować, zrezygnowaliśmy z używania klam. Było to nie lada wyzwanie! Szczególnie pokonanie ukośnej rysy na Krwawej Pięści (VI+) przysporzyło nam sporo wysiłku – zachęcamy do podjęcia próby! Zróżnicowanie formacji występujących na Malinowej i Krowiarkach, pozwoliło nam spróbować wszystkich omówionych technik.

Klinowaliśmy palce, pięści, ramiona, uda, stopy, a nawet głowę! Patentowaliśmy wspinanie w rysach, przerysach i kominach. Ze względu na różne gabaryty, musieliśmy dostosować sposób klinowania do swoich parametrów. Wszystko pod czujnym okiem Michała, który dzielił się wieloma praktycznymi wskazówkami jak zmodyfikować ułożenie ciała.

.

.

Pomogło nam to lepiej zrozumieć specyfikę wspinania w rysach. Warsztaty były intensywne i bardzo rozwijające. Pierwsza Rysa (VI+) i Eldorado (Vi.2+/VI.3) czekają na nasze powtórzenia w stylu tradycyjnym!” 

Tuż obok grupy klinującej się w rysach, była ta doszkalającą się z budowania stanowisk u Tomasza Klisia. Było budowanie stanowisk dolnych, górnych i pośrednich. Omawiane były te standardowe jak pająk czy motyl, jak również mniej popularne a często przydatne na drogach tradowych, np. szeregowe, kaskadowe czy różne stanowiska z liny.

Była też chwila poświęcona dla stanowiska do wędki, co niby każdy wie, ale jednak często robimy to bez namysłu. W programie nie zabrakło także omówienia zjazdów z naturalnych punktów jak drzewa, głazy i zęby skalne oraz minimalistycznych, ale bezpiecznych stanowisk własnej budowy. Klisiu pokazał też mało znany sposób na zjazd z drzewa minimalizujący ryzyko zablokowania się liny. Ponadto podzielił się z uczestnikami, pomysłami na to jak poradzić sobie z brakami w sprzęcie – kreatywne wykorzystanie rdzenia liny, czy też pokazał, jak szybko topi się pętla z taśmy! W trakcie tego warsztatu uczestnicy co prawda mało się powspinali, ale za to ukończyli go z ogromną dawką wiedzy, która przyda im się w skalnych i górskich przygodach.

I to by było na tyle – 9.edycja Ligi Tradowej dobiegła końca. Kto doczytał do tego miejsca, ten sam może stwierdzić, że było to huczne świętowanie, na miarę wspinaczkowego festiwalu. Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w tegorocznej Lidze i walczyli dzielnie do końca z drogami i o punkty. Dziękujemy wszystkim obecnym na Finale w Mniszkowie – bez waszej obecności, ta impreza by się nie udała! Ogromne podziękowania dla każdego, kto zaangażował się w pomoc przy organizacji, zarówno Ligi jak i Finału!

Wiemy z tajnego źródła, że ruszyły prace nad kolejną, już 10. edycją Ligi Tradowej WKW. Jubileuszowa edycja zobowiązuje, więc możecie się spodziewać, że będzie dobrze, a nawet bardzo dobrze. Startujemy w kwietniu i ponownie spotykamy się w Stodole w Mniszkowie na Finale w dniach 17-19 października. Rezerwujcie sobie już czas w kalendarzach! 

Dziękujemy! 

Natalia i Krzysztof