W sierpniu 2023 roku, Martyna Krzywicka (KW Wrocław) i Agnieszka Kupiec (KW Sakwa)  wytyczyły i przeszły klasycznie dwie nowe drogi na wschodniej ścianie Maja e Prozmit (2452 m, Góry Północnoalbańskie). W nawiązaniu do warunków pogodowych w górach i formacji skalnych, drogi zostały nazwane „Córki burzy” (Daughters of the Storm 170 m, VII+) oraz „Komin szamanki” (Chamaness chimney 170m, VIII-).

Góry Przeklęte (Prokletije) to wciąż mało poznane i dzikie pasmo górskie. Wiele szczytów wygląda na niedostępne i niezdobyte. Wapienne ściany sięgają tu nawet 1000 m, a dodatkowym wyzwaniem logistycznym są ograniczone możliwości uzupełnienia zapasów wody i kilkugodzinne, wymagające podejścia.

Celem wyjazdu było wytyczenie i przejście w stylu klasycznym nowej drogi w dobrej jakości skale, o ciekawym i urokliwym przebiegu. Podczas rekonesansu, wpada nam w oko wyróżniający się nad doliną Ropojana przedwierzchołek Maja e Prozmit. Skała nawet z daleka wygląda atrakcyjnie, w dodatku wyraźnie widać formacje, którymi możliwe jest poprowadzenie estetycznej linii. Dla nas liczy się również to, żeby drogę dało się przejść z tradycyjną asekuracją, a stałe punkty (spity) umieszczać tylko tam, gdzie nie ma możliwości osadzenia kości lub camów. Efektem działań są dwie poprowadzone linie, jeden trudny wariant i projekt, który nadal czeka na pierwsze przejście.

Na zdjęciu Agnieszka na drugim wyciągu “Komina szamanki”

Jako pierwszą drogę, przeszłyśmy „Komin szamanki” o trudności VII+, ponieważ jest to najbardziej logiczne i prawdopodobnie najprostsza linia prowadząca od podstawy ściany na wierzchołek. Prawie od początku do końca idzie się kominem, który zwęża się miejscami w rysę. Na końcówce formacja zmienia się w płyty, którymi wychodzi się na trawiasty wierzchołek. Po pierwszym wyciągu jest stanowisko zjazdowe ze spitów, pozostałe buduje się z własnej protekcji.

Martyna zjeżdża “Kominem szamanki”

Trudniejszy wariant nazwany „Córki burzy”, również startuje kominem. Jednak po minięciu zielonej pętli założonej na zaklinowany kamień (mniej więcej w 1/3 drugiego wyciągu), droga wychodzi na płyty po lewej. Tam w trzech miejscach są spity, umieszczone z powodu ograniczonych możliwości osadzenia własnej asekuracji. Wyciąg ma 60 m i kończy się na komfortowej półce, przy stanowisku z dwóch plakietek i mailona, połączonych pętlą z liny. Poprowadzenie kolejnego wyciągu nie było już tak oczywiste, jak w przypadku poprzednich, ponieważ powyżej stanowiska zaczyna się najmniej urzeźbiona część ściany. Najprostszym rozwiązaniem było poprowadzenie drogi najpierw w górę, połogą płytą, następnie tarciowym trawersem do rysy na dłonie, która wyprowadza do stanowiska na półce. Końcówka to piątkowy fragment z ubogą asekuracją i wyjście na wierzchołek.

Martyna prowadzi trzeci wyciąg “Córek burzy”

Oprócz wytyczonych linii, w planie było jeszcze przejście dwóch projektów. Pierwszy nazwany roboczo „Stormborn” miał być w rzeczywistości ostatnim wyciągiem „Córek burzy”. Jednak okazał się zaskakująco wymagający, a burza za plecami zasugerowała ucieczkę piątkowym terenem na szczyt. Wszystkie ruchy udało się później zrobić na wędkę, jednak do właściwego przejścia zabrakło jeszcze kilku dni stabilnej pogody.

Agnieszka ogląda wariant “Stormborn”

Drugi projekt jest całkowicie niezależną linią, która od początku do końca wydaje się dużo trudniejsza od wariantów kominem. Dolne wyciągi to pionowe, miejscami lekko przewieszone wspinanie po chwytach i w rysie. Góra to imponujący kant wyprowadzający na wierzchołek. Droga została częściowo wyczyszczona i ubezpieczona w stanowiska oraz punkty asekuracyjne. Po próbach przejścia, ostatni fragment po kancie wydawał się być dużo trudniejszy niż „Stormborn” i najprawdopodobniej jest to 7c. Robocza nazwa projektu to „La vida loca”.

Z powodu załamania pogody, musiałyśmy zejść z powrotem w doliny i niestety nie udało się przejść trudniejszych wariantów. W przygotowanie i czyszczenie dróg włożyłyśmy jednak sporo pracy, więc chciałybyśmy wrócić jeszcze kiedyś do Albanii i przejść klasycznie „Stormborn” oraz „La vida loca”.

Wieczór przed burzową nocą w Górach Przeklętych

Cel wyjazdu został zrealizowany, udało nam się wytyczyć nowe drogi. Przekonałyśmy się, że wytyczenie linii w górach w dwójkowym zespole wymaga sporo energii, dobrej logistyki i stabilnej pogody. Z wyjazdu wróciłyśmy zmęczone, ale zadowolone. Spodobał nam się smak wyprawowej przygody i uczucie odkrywania tego, co niepoznane. Wszystkich, którzy również lubią górskie wyzwania, zachęcamy do powtórzenia naszych dróg i wyjazdów w Prokletije.

Chciałybyśmy serdecznie podziękować Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz Polskiemu Związkowi Alpinizmu za dofinansowanie wyjazdu. Dziękujemy również proadventure.pl za wsparcie sprzętowe.

Poniżej znajduje się zdjęciowe topo ściany, na którym rozrysowane są nasze drogi (linia ciągła) oraz projekty (linia przerywana).

Martyna Krzywicka