Wpisy

Sprawozdanie z ekspedycji Meksyk, Chiapas, Canyon del Sumindero – Ola Przybysz

ZAŁOŻENIA WYPRAWY
Przejście drugiej co do długości drogi wielowyciągowej Meksyku, dokonanie drugiego przejścia i pierwszego kobiecego przejścia drogi ‘Xibalba Uprising’ 850m, 5.12b.
SZCZEGÓŁY
Wyprawa odbyła się w terminie 25 Maja – 3 Czerwca 2023 roku w składzie Aleksandra Przybysz i Karl Bussler. Wybrany cel to 850-metrowej długości droga ‘Xibalba Uprising’ o charakterze mikstowym (część asekuracji jest tradycyjna, część jest sportowa) o trudności 5.12b. Na 850 metrach jest zainstalowanych jedynie 90 stałych punktów asekuracyjnych. Mimo że droga została otwarta w 2019 roku, do tego czasu nie doczekała się powtórzenia. Do długości drogi zaliczane jest przedarcie się przez 300m dżungli, by dostać się do podstawy ściany.
PRZEBIEG WYPRAWY
Za początek wyprawy można by uznać dzień, w którym zespół wystąpił z oficjalną prośbą do Parku Narodowego Canyon Del Sumindero o pozwolenie na powtórzenie drogi, co odbyło się 12-stego maja 2023. Tak jak się można było spodziewać po rozmowach z autorami drogi Martinem Sillerem i Carstenem Thess w Meksyku trzeba się uzbroić w cierpliwość starając się o jakiekolwiek oficjalne decyzje. Co wyglądało na proste złożenie dokumentu w formie online, przerodziło się w trzy tygodnie rozmów i spotkań z przedstawicielami Parku. Ostatecznie wspinaczka odbyła się w dniach 2-3 czerwca, 2023.

Rysunek 1: Przygotowania z autorami drogi – błędy nie wchodzą w grę

‘Xibalba Uprising’ mimo niewygórowanej wyceny to bardzo duże wyzwanie wspinaczkowe, jak również organizacyjne. Droga znajduje się w kanionie rzeki El Sumindero w Parku Narodowym Canyon Del Sumindero i dostępna jest tylko po przeprawie łodzią motorową. O ile przepłynięcie motorówką to jedynie wyzwanie organizacyjne, to po dopłynięciu do wyznaczonego punktu czekał nas dzień przeprawy przez dżunglę, by dostać się do podstawy ściany. Park Narodowy Canyon Del Sumindero znany jest ze sporej populacji krokodyli, które zakładają gniazda w zaroślach lasów tropikalnych nawet na terenach sporo oddalonych od wody. Dodatkowym zagrożeniem są węże, skorpiony i pająki licznie zamieszkujące te okolice, jak również gniazda tak zwanych zafrykanizowanych pszczół znanych jako najbardziej agresywne pszczoły na świecie. W kanionie nie ma żadnego zasięgu telefonicznego. W razie jakiegokolwiek wypadku jedyna droga wycofania to kilkugodzinny powrót do punktu gdzie zostawiła nas łódź i modlitwa o to, że rzeką będzie przepływał ktoś, kto odważy się zabrać nas do jakiejkolwiek cywilizacji.

Rysunek 2: Widok na kanion z łodzi

Rysunek 3: Zwiedzając groty kanionu

Przeprawa przez dżunglę zajęła nam połowę pierwszego dnia i mimo że była dużym wyzwaniem, to odbyła się bez żadnych problemów. Podczas przeprawy trzeba było pokonać bez asekuracji dwie pionowe wspinaczkowe ściany trudności około 5.4 – 5.5 i dwa strome wąwozy. Reszta to jedynie walka z zaroślami i upałem. Po dotarciu pod ścianę założyliśmy Base Camp z dwóch hamaków i resztę dnia spędziliśmy odpoczywając przed wyzwaniem wspinaczkowym następnego dnia. Niestety wysiłek, upał i podróż odbiły się na moim zdrowiu i popołudnie spędziłam z przeogromnym bólem głowy, często wymiotując.

Rysunek 4: Przeprawa przez dżunglę

Rysunek 5: Grzechotnik – tego lepiej omijać

Rysunek 6: Base Camp

Następnego dnia rano zaczęliśmy wspinaczkę około godziny 7:30. Przed nami było 14 wyciągów wspinania sportowo tradycyjnego z najtrudniejszym wyciągiem (numer 5) wycenionym na 5.12b. Mimo że wycena 5.12b dla naszego zespołu zazwyczaj nie jest dużym wyzwaniem, to wiedzieliśmy, że autorzy ‘Xibalba Uprising’ znani są ze sporego zaniżania wycen wyznaczanych przez siebie dróg. Pierwszy wyciąg, jeden z najłatwiejszych do pokonania (5.10+), zajął mi ponad 30 minut ciągłej wspinaczki w kruchym terenie i wyznaczył ton na całą drogę.

Rysunek 7: W drodze

Muszę powiedzieć, że ‘Xibalba Uprising’ nie ma łatwych wyciągów. Droga jest albo po technicznie trudnym terenie 5.12, a gdy tylko są miejsca z łatwiejszą wspinaczką, to jakość skały jest gorsza a asekuracja bardziej niebezpieczna. Wyciąg numer 5 (5.12b) udało mi się poprowadzić w drugiej próbie, drugi co do trudności (wymagający 40 m pion) wyciąg numer 7 udało mi się poprowadzić w stylu OS, co zajęło mi prawie godzinę. Mimo że w założeniach zespołu było poprowadzenie wszystkich wyciągów w czystym stylu przez lidera i przez ‘drugiego’ to jednak ciężar plecaka z ekwipunkiem na dwa dni wspinaczki i obozowisko skutecznie to uniemożliwił w bardzo przewieszonym terenie ostatnich wyciągów (które zresztą pokonywaliśmy już po ciemku). Ostatnie cztery wyciągi zasługują na szczególną uwagę, bo wspinanie w tak przepięknym terenie po niesamowicie urzeźbionych tufach w przewieszeniu zdarza się rzadko nawet w znanych sportowych rejonach. Na ostatnim stanowisku, do którego dotarliśmy po 23-ciej w nocy, przywitał nas dwumetrowej długości jasnozielony wąż, który całe szczęście zdecydował się znaleźć sobie inne miejsce i po chwili pozwolił nam na skończenie drogi.

Rysunek 8: Widok z wyciągu 7

Rysunek 9: W drodze

Cała wspinaczka zajęła nam około 16 godzin.

Rysunek 10: Przed i po Xibalba Uprising

Po dotarciu na szczyt mój partner Karl zaczął okazywać oznaki poważnego odwodnienia. Niecałe dwie godziny zajęło nam znalezienie oddalonej o 1.5 km wioski/zamkniętej koloni meksykańskiej mniejszości narodowej (o pozwolenie o przejście przez wioskę musieliśmy z wyprzedzeniem poprosić wodza wioski). Jak się okazało, w mieścinie musieliśmy spędzić jeszcze jedną noc śpiąc w hamakach rozstawionych pomiędzy lampami na głównym skrzyżowaniu. Na szczęście szczekanie psów obudziło mieszkańców jednego z domów i udało nam się dostać butelkę pitnej wody.

Gdy obudziłam się o 5-tej rano cała kolonia pracowała już na pełnych obrotach. Widok dzieci i dorosłych na koniach w kowbojskich kapeluszach prowadzących stada krów albo jadących do źródła po wodę wywarł na mnie niesamowite wrażenie i był super zakończeniem całej przygody. Właściciel pobliskiego domu widząc, że się obudziłam, wyszedł z dwiema szklankami świeżo zaparzonej kawy, po wypiciu której udało nam się znaleźć transport do poniższej wioski, a potem do kolejnej, następnie do utwardzonej drogi, autostrady, i wreszcie do naszego hostelu w San Cristobal de las Casas.

Wokół Kanionu Del Sumindero krąży legenda. Podobno gdzieś pomiędzy tymi wysokimi na prawie 1000 m ścianami ukryte jest wejście do podziemnego świata umarłych. W przeszłości całe wioski uciekając przed niewolnictwem, które przyszło razem z podbijającymi te tereny Hiszpanami zdecydowało się na samobójstwa skacząc ze szczytów tego kanionu. Bliskość świata umarłych od miejsca które zdecydowali się wybrać na własną śmierć miało gwarantować szybkie dostanie się na ‘drugą stronę’ do krainy duchów gdzie nikt nie był w stanie ograniczać ich wolności.

Rysunek 11: Droga w pełnej okazałości

Rysunek 12: Topo poglądowe


Komunikat o przerwie wakacyjnej

Przerwa wakacyjna, więcej szczegółów w poście.


fot. Krzysztof Siwa

LIGA TRADOWA WKW

Przypominamy, że trwa „Liga Tradowa WKW” i jednocześnie serdecznie zapraszamy wszystkich do udziału bez względu na przynależność klubową lub jej brak.


Grenlandia. Relacja Pawła Hałdasia.

Odbieram telefon, w słuchawce Yeti: „Nie chciałbyś pojechać w zimie na Grenlandię? Będzie można powspinać się big wall’owo tak jak lubisz”. Odpowiadam, że jeszcze przemyślę i się zdzwonimy. Temat mi umknął z pola myślenia na kilka dni, nie udało mi się „przysiąść” nad nim. Telefon, ponownie Yeti: „Stary, jedziemy. Już się rozeznałem w temacie, zaczynamy organizację”.  Odpowiadam po chwili: „Ok”.

Skrupulatnie zaplanowana od ponad pół roku, krok po kroku wyprawa od wyboru celów po logistykę spotkała się z całkowitą zmianą planów tego pierwszego. Po przylocie do Uummannaq  okazuje się, że pokrywa lodowa  nie jest dostatecznie wytrzymała aby bezpiecznie podejść pod ściany, które nas interesują. Z pomocą przychodzi nam Anton, miejscowy Inuita, z którym wybieramy się na rekonesans. Po całym dniu jazdy skuterem, odwiedzeniu kilku miejsc znajdujemy to po co tutaj przyjechaliśmy. Odnajdujemy szeroki masyw, szybko patrzymy na siebie i już wiemy, gdzie będziemy się wspinać.  Miejsce dodatkowo dodaje uroku z racji oddalenia około 40km od najbliższej wioski. Daje tam to poczucie całkowitego odosobnienia i pewnego „odpoczynku” od cywilizacji.

Wróciliśmy do wioski, przepakowaliśmy beczki z niezbędnym sprzętem, prowiantem na około 2 tygodnie i powróciliśmy pod ściane Oqatssut, gdzie 9 lutego rozpoczęliśmy przygodę z zimową Grenlandią.

Naszą bazę stanowiły 2 namioty, oddalone kilkadziesiąt metrów od ściany, w których spędzaliśmy większość czasu z powodu krótkiego dnia, ok 6h. Z racji niskich temp w ciągu dnia i jeszcze niższych w ciągu nocy ograniczyliśmy wszystkie czynności  tak aby wykonywać je maksymalnie do zachodu słońca, bowiem średnia temp oscylowała w granicach -25 stopni C, w nocy -30 stopni C a czasami więcej.

Poruszaliśmy się metodą kapsułową, polegającej na tym, że każdy wyciąg poręczowaliśmy i zjeżdżaliśmy na noc na biwak. Po pokonaniu 9 wyciągów decydujemy się rozłożenie portaledga. Po całym dniu holowania worów transportowych, ściąganiu poręczówek rozkładamy portaledge i zostajemy sami ze ścianą jeszcze bliżej.

Orientacyjny przebieg linii wyznaczyliśmy sobie już na początku wspinania, następnie podążaliśmy intuicyjnie wraz z formacją, która czasami nas zaskakiwała, bowiem potrafiła czasami zupełnie „zniknąć”.

Cel ważniejszy dla Nas niż sama trudność drogi to cel braku odmrożeń, bowiem nabawienie się ich w poważniejszy sposób eliminowałoby nas z „gry”.  Decydujemy się też nie zmieniać na prowadzeniu w ciągu dnia aby nie tracić czasu na operacje sprzętowe. Wyglądało to tak, że osoba asekurująca brała na „siebie” wszystko z ciepłych ubrań co miała a ta co prowadziła na tyle dużo aby jeszcze mogła swobodnie się poruszać.

Pozytywnie zaskoczyła nas pogoda. W ciągu wszystkich tych dni mieliśmy jeden zły dzień: wiatr, pyłówki.  Pozostałe mimo, że chłodne okazały się albo słoneczne albo pochmurne.

Absolutną nagrodą był dla nas 24 luty, piękna słoneczna pogoda, praktycznie bezwietrznie gdy stajemy na szczycie masywu i dociera do nas, że już nie ma kolejnego wyciągu, teren zaczyna się „kłaść”  i z pionowego świata, w którym byliśmy uwięzieni przez te wszystkie dni możemy zwyczajnie pospacerować  i cieszyć się wewnętrznie z naszej przygody.

  • Grenlandia, Zachodnie Wybrzeże, ściana Oqatssut,
  • 700 m, 17 wyciągów, trudności –  M5, A3, C2, VI Big Wall
  • 10-24 luty 2023
  • Pierwsze zimowe przejście big wall na Grenlandii

Relacja z klubowego wyjazdu na Jurę w dniach 12-14.05.2023

Zobaczcie, jak nasi fajnie się bawili w miniony weekend na Jurze. Zazdrościmy i następnym razem jedziemy wszyscy.


Klubowy wyjazd na Jurę 13-14.05

Zapraszamy członków Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego do udziału w integracyjnym wyjeździe na Jurę, w terminie 13 – 14 maja.

Plan wyjazdu:
Spotykamy się w piątek wieczorem w agroturystyce „Ranczo pod Wysoką Turnią” ul. Jurajska 94, 42-421 Rzędkowice.
W oba weekendowe dni planujemy wspólne wspinanie w jurajskim wapieniu, a w sobotni wieczór wspólną zabawę przy ognisku.
Jesteśmy również otwarci na propozycje w kwestii wyboru rejonów skalnych.

Wymagania:

  • członkostwo w WKW,
  • opłacone składki na 2023 rok.

Zgłoszenia przyjmujemy pod linkiem do 8 maja: https://forms.gle/6Eu4A3qoTAUxmiSd9
Miejscem zgrupowania jest Ranczo pod Wysoką Turnią. Pokoje wieloosobowe, studnio z aneksem kuchennym w razie niepogodny sala ze ścianką wspinaczkową.

O agroturystyce można poczytać na:
https://ranczo-pod-wysoka-turnia.business.site/#summary

Cena noclegu to ok 60 zł, pies – 0 zł (jeszcze dogrywamy szczegóły)
Pozdrawiamy i do zobaczenia na wspinaniu

Zespół WKW


Podsumowanie sobotniego rozpoczęcia sezonu letniego

Fajnie było się z Wami spotkać – porozmawiać, posłuchać – cieszyć się z Waszych małych i dużych sukcesów.


Końcowe wyniki Ligi Boulderowej WKW

Wszystko co dobre szybko się kończy, Liga Boulderowa WKW dobiegła końca, gratulujemy wszystkim niesamowitych wyników. A tymczasem prezentujemy końcowe wyniki zmagań w obu kategoriach.


Liga Boulderowa WKW. Edycja V: LOKAL32

Wszystko, co dobre, niestety szybko się kończy. Tak samo z Ligą Boulderową WKW. Zapraszamy Was na piątą (i ostatnią w tym rozdaniu) edycję naszej zabawy do Lokalu 32 Boulderownia Wrocław! Jest jeszcze czas, aby pozbierać sporo punkcików w głównej klasyfikacji, więc nie ma wymówek – tylko lecimy i korzystamy ze specjalnie dla nas nakręconych dróg.