Obóz się rozpoczął w sobotę rano podejściem do Betlejemki z ciężkimi plecakami. Prognozy na ten dzień zapowiadały lekki armagedon więc byliśmy przygotowani na to, że raczej odbędą się zajęcia teoretyczne aniżeli praktyczne. Ku naszemu zdziwieniu zapowiadany dramat z niebios się nie ziścił i mogliśmy już w pierwszy dzień pokonać przyjemny kursowy klasyk – Środkowe Żebro na Granatach!
Arek okazał się bardzo cierpliwym instruktorem i na każdym kroku służył wsparciem i dzielił się swoją obszerną wiedzą, a my ją chłonęliśmy (czasem trochę opornie.. cyt:”Przecież ta rysa się ewidentnie zwęża! Tu wchodzi palec… a tu już nie!”). Pogoda i humory dopisały i położyliśmy się spać w Betlejemce żądni kolejnych przygód.
W kolejne dni warunki i nastawienia również sprzyjały, i poza małymi niedociągnięciami (bald na Setce… stanowisko gdzie w sumie tylko jeden punkt ‘pracuje’… auto z półwyblinki) sprawnie udało się pokonać kolejne klasyki rejonu: Setka na Kościelcu, Filar Staszla na Zadnim Granacie oraz Prawe Żebro na Skrajnym Granacie (do 5-tego wyciągu, bo czas gonił a i zjazdy trzeba było przećwiczyć!). Wieczorami też nie było czasu na większy relaks, bo sumiennie uczyliśmy się odczytywanie schematów, planowanie wyprawy, oraz liczenie czasu przejścia i wyznaczanie godzin alarmowych.
Suma summarum na obozie pokonaliśmy w 4 dni prawie 4 drogi, 30 wyciągów, 3 zjazdy i 150 metrów na lotnej. Wszyscy (łącznie z instruktorem) przeżyli, a chyba największym testamentem sukcesu obozu jest to, że wszyscy troje już w kolejny weekend ruszyliśmy ponownie w Tatry i pokonaliśmy już samodzielnie i bezpiecznie wcześniej niedokończone Prawe Żebro, a ja (Ewa) też Grań Kościelców.
Wspaniałe doświadczenie, świetna atmosfera, moc wrażeń, i rozpoczęcie fantastycznej przygody ze wspinaniem w Tatrach — jednym słowem GORĄCO polecamy Obozy Taternickie z WKW!