W ubiegły weekend 18 klubowiczów miała okazję złapać oddech od zmagań w Lidze Tradowej oraz odpocząć nieco do naszego lokalnego granitu i zmierzyć się dla odmiany z Jurajskim wapieniem. Dla niektórych był to dopiero pierwszy bądź drugi raz w tych rejonach, ale znaleźli się też tacy uczestnicy, którzy „wychowali się” wspinaczkowo w okolicach Jury i zatem służyli dobrą radą co do wyboru ciekawych i nie wyślizganych (na ile to możliwe!) sektorów.
Część grupy dotarła do Rancza pod Wysoką Turnią, w Rzędkowicach, już w piątek, gdzie zostali powitani przez sympatyczną właścicielkę, liczną zgraję lekko dzikich kotów oraz jeszcze liczniejszą grupę klubowiczów z Warszawskiego UKA (Uniwersytecki Klub Alpejski). Na szczęście wspinacze ze stolicy dopuścili nas do wspólnego ogniska i udało się troszkę zintegrować międzyklubowo.
Co do warunków do wspinania – pogoda postanowiła wszystkich zaskoczyć i przez całe dwa dni weekendu słońce świeciło i deszcz nam nie groził – jak nie w Polsce! Zmotywowało to niektóre podgrupy do szukania cienia w sektorach położonych w okolicznych lasach, np. w Parku Jurajskim (Smoleń) czy Doliny Wiercicy. Reszta natomiast bez trwogi w sercu walczyła na słońcu w skałach Rzędkowickich lub na Skałach Zegarowych w Smoleniu.
Co najważniejsze, każdy uczestnik wyniósł coś z wyjazdu dla siebie i dla swojego rozwoju wspinaczkowego – czy to życiówki (Szczepan, Wesołe jest Życie Staruszka za VI.1+, Park Jurajski; Magda, Lekcja Historii za VI.2 – brawo!) czy po prostu piękne nowe drogi. Dla Konrada najbardziej zadawalającym osiągnięciem był Oddech Szczura za VI.2 w Parku Jurajskim, a najmocniejsza polecajka to Filarek Profosa za VI.1+ na Leśnej Turnii. Na Karolu z Marzeną natomiast największe wrażenie zrobiła Magnezjówka za VI.2+ na Zegarowej w Smoleniu, a Ewie się bardzo podobał może i skromny w wycenie, ale piękny Komin Lechfora za VI, który stanowił akurat dla niej główny cel wspinaczkowy tego wyjazdu.
Oczywiście, jako że to dopiero początek sezonu, jeszcze na życiówki przyjdzie czas! Samo zaznajomienie się z charakterystyką Jurajskiego wspinania również wiele klubowiczom dało i niewątpliwie przyczyni się do rozwoju ogólnych wspinaczkowych kompetencji. Wystarczy przytoczyć słowa Łukasza – „Wyjazd udany, bo w końcu załapałem jak się po tych skałach wspinać – 19 dróg i 213 metrów w wertikalu, więc jestem zadowolony” lub Konrada – „Skradanie się po dziurkach, nie jest to moje ulubione wspinanie, ale na pewno wiele mnie nauczyło”. Marzena i Karol podsumowują wyjazd tak – „Planujemy powrót by wyrównać kilka rachunków za dwa/trzy tygodnie!” a Ewa to w sumie już jest spakowana na kolejny weekend na Jurze (wraz z Olgą i Michałem).
Co najważniejsze, udało się wszystkim zintegrować i przemile spędzić razem czas w pięknych okolicznościach przyrody – oby jak najwięcej takich okazji w tym sezonie w skałach.
Zespół WKW
Galeria ze zdjęciami:
Galeria 1 od KamilAndrejasFotografia
Galeria 2 od Magdy