Les Droites – Axt Gross
3 marca wspólnie z Rafałem Zającem (Waldorfem) przeszliśmy drogę Axt-Gross (IV 5 1000m) na północnej ścianie Les Droites. Trudności pokrywały się z przewodnikowymi, poza kilkoma metrami za około M6. Poniżej kilka fotek i krótka relacja z tego przejścia.
Orientacyjny przebieg drogi.
Nasza przygoda z tą drogą zaczęła się 11 dni wcześniej. Wszystko szło w zasadzie zgodnie z planem (przyjazd do Chamonix, rozeznanie warunu, podejście do schronu w Argentier, przekopanie szczeliny brzeżnej) aż do dnia kiedy mieliśmy się wbić w ścianę. Pobudka o 24 i widzimy całą dolinę Argentier zasnutą chmurami. Wieje wiatr, wali śnieg. Gdzie ta lampa do … ? No ale podchodzimy pod ścianę. Wiązanie, szpejenie. Śnieg ciągle rypie, chmury na tym samym poziomie co kilka godzin temu. Pytanie: -,,To co wbijamy się?” -,,Poczekajmy 30 min, może przejdzie”.
Po trzech godzinach siedzenia pod ścianą postanawiamy wracać do Polski.
Półtora tygodnia później prognozy są świetne. Szykuję się tygodniowa lampa. Zniesmaczeni całą sytuacją obieramy ten sam cel.
Spacerek po lodowcu. Waldorf ze schroniskiem w tle.
1 marca (piątek) ok 6 rano zajeżdżamy do Chamonix. Ten dzień poświęcamy na zakupy, szwędanie się do sklepach wspinaczkowych, wjazd kolejką i podejście do schronu. W sobotę wyspaliśmy się po jeździe, podeszliśmy pod ścianę i przekopaliśmy szczelinę brzeżną. Pogoda rokowała dobrze, bezchmurnie, lekki wiatr, ciepło – ok 0°C na poziomie lodowca. Wieczorem kilka serii: topienia śniegu – picie/jedzenie … i do spania.
Kopanie i podejście dzień wcześniej.
Niedziela, pobudka pół godziny po północy. Szybkie ogarnięcie się, jedzenie, pakowanie i godzinka podejścia. Pod ścianą zastaliśmy jeszcze dwa zespoły które bezczelnie 😛 przez „naszą” dziurę w szczelinie wbijają się w ścianę (lecz z zamiarem zrobienia Ginata). Także po pierwszych 200m chłopaki schodzą na prawo w linię ich drogi.
Pierwsza część ściany idzie nam dość sprawnie. Idziemy na lotnej, prowadzi Waldorf. Około godziny po świcie dochodzimy do końca centralnego pola lodowego. Następnie trzy trudniejsze wyciągi. Asekurujemy się na sztywno. Pierwsze dwa prowadzę ja, trzeci Waldorf.
Drugi wyciąg nad centralnym polem lodowym. ok. M6.
Później znowu na lotnej przecinamy górne pole lodowe i dochodzimy pod miksty. Mieliśmy nadzieję, że tutaj nitkami lodowymi pomiędzy skałami dojdziemy szybko do wierzchołka. Niestety dwa wyciągi wymagają sztywnej asekuracji, w tym jeden z krótką ścianką za ok M5. Kosztuje nas to zbyt dużo czasu. Na ostatnim polu lodowym, jakieś 100m pod szczytem zastaje nas noc. Prostym już terenem po 16.5h docieramy na śnieżną grań (myśleliśmy, że to wierzchołek. Rano okazało się, że szczyt jest jakieś 15m dalej:P). Tutaj, nieźle wyrąbani kopiemy rów w którym spędzimy biwak. W planach było jeszcze gotowanie wody na liofa, ale sen wygrał. W totalnej ciszy, pod niebem bez żadnej chmury i przy jakiś -12°C szybko zasypiamy w ciepłych śpiworach.
Śmigło zgarnia jeden z zespołów z Ginata.
Rano budzi nas piękne słońce. Dookoła góry. Blanc rzut beretem. Gdzieś na horyzoncie Matterhorn. Czas w końcu coś zjeść:) Gotujemy trzy 0.8l Jetboile. Pijemy galaretkę, jemy liofa na pół i znowu galaretka. Niestety gaz ledwo zipał pomimo tego że noc spędził w śpiworze. Zagotowanie jednego kubka zajmowało 20min.
Poranek.
Po żarciu czas na zejście. Z wierzchołka Les Droites schodzimy na stronę południową (w tym 3 zjazdy). Słonko świeci coraz mocniej, robi się niezła patelnia. Trawersujemy mokre, strome stoki pod przełęczami Col des Droites i Col de la Tour des Courtes. Wchodzimy na wierzchołek Les Courtes. Tutaj gotujemy jeszcze jedno picie. Zaczyna nieźle wiać. Zostaje jeszcze tylko zejście północno-wschodnią ścianą na lodowiec Argentiere. Już w szarówce docieramy do schroniska.
Następnego dnia (wtorek) podchodzimy jeszcze raz pod ścianę zabrać kijki, narty itd. I schodzimy na dół. Pogoda całkiem się popsuła. W niezłej zamieci schodzimy do stoków narciarskich i dalej do samochodu.
Południowe stoki Les Droites. Już po zjazdach, jeszcze tylko trawersik, podejście, zejście, lodowiec i schron:)
Chcielibyśmy podziękować producentowi rękawic Monkey’s Grip, które po raz kolejny sprawdziły się w warunkach alpejskiej zimy. Oczywiście dziękujemy też Komisji Wspinaczki Wysokogórskiej PZA za dofinansowanie.
Dawid Sysak,
Wrocławski KW